Wyjątkowo śmiałe nadużycia przy pracy zdalnej

Kontakt lokalny

EY Polska

Nadużycia pracownicze przy pracy zdalnej muszą się zdarzać tak samo jak się zdarzają w normalnych warunkach.

Ludzi nie są aniołami. Są nieprawidłowości, które mogą się zdarzyć tylko przy pracy wykonywanej poza siedzibą firmy. Jednak niektóre nadużycia przy pracy zdalnej są naprawdę bardzo śmiałe.

Nieustająca impreza

Pracownik pewnej firmy zajmującej się pozycjonowaniem stron internetowych zachowywał się dziwnie podczas wideokonferencji. Był nienaturalnie rozluźniony, a może spięty, mówił od rzeczy i niewyraźnie. Jednocześnie klienci zaczęli się skarżyć na coraz mniejszy ruch na ich stronach internetowych, co było tym bardziej dziwne, że prawie całe życie przeniosło się do internetu.

W domu pracownika nikt nie zapałał światła. Jednocześnie obserwowany wrzucał na serwis społecznościowy zdjęcia z imprez w mazurskiej wsi. Na miejsce pojechał detektyw. Mieszkańcy chętnie wskazali dom, gdzie odbywała się nieustająca impreza.

Okazało się, że obserwowany pracownik nie bawi się sam, tylko z kolegami z działu. Impreza trwała od rana. Detektyw zastał otwarte służbowe laptopy na stole z alkoholami. Służbowe wiadomości były dostępne dla postronnych gości. Pracownik, który wydał się szefom podejrzany miał przypuszczalnie zwyczajnie najsłabszą głowę – opisuje Polityka (1).

Przewóz osób samochodem służbowym

Pracownik międzynarodowej firmy dokonał nadużycia przy pracy zdalnej, które musiało wyjść na jaw. Zaczął w pandemii jeździć dużo więcej niż przed jej nastaniem. Klientów obsługiwał zdalnie. Ale nabijał kilometrów samochodem służbowym jakby objeżdżał Europę. Do tankowania wykorzystywał służbową kartę. Wydało się to firmie na tyle podejrzane, że wynajęła detektywa.

Ten podczas obserwacji stwierdził, że, podczas gdy pracownik jest w domu samochodu nie ma w okolicy. W końcu podjechał nim nieznany człowiek i przekazał kluczyki obserwowanemu.

Wyszło na jaw, że pracownik dorabiał, jako przewóz osób. Dał ogłoszenie i miał duże wzięcie, bo ludzie obawiali się jeździć komunikacją publiczną. Żeby nie marnować okazji i darmowego paliwa jeździł nie tylko sam, ale jeszcze podnajął kierowcę zza wschodniej granicy. Pracodawcy próbował się tłumaczyć, że musiał wielokrotnie jeździć do klienta na drugim końcu Polski, bo ten bał się podsłuchów. Firma miała już jednak mocne dowody.

Inne przypadki

Polityka opisuje jeszcze inne wyjątkowo śmiałe nadużycia przy pracy zdalnej. Na przykład pracownika, który strasznie bał się koronawirusa. Do tego stopnia, że jak wszyscy jego koledzy wrócili do biura to on odmówił. Okazało się, że bardzo intensywnie pracuje na czarno, biorąc pensję gdzie indziej. Innemu pracownikowi zanikał internet i nie mógł przesłać wyników swojej pracy. Pracował po prostu równolegle u konkurencji i nie miał czasu na pracę w rodzimej firmie.

Bezpośrednio na maila

Bądź na bieżąco i subskrybuj newsletter EY

Subskrybuj

Kontakt

                                                                                       Chcesz dowiedzieć się więcej? Skontaktuj się z nami.